O mojej córce dziwce.

Pisałam już kiedyś, że nikt nie potrafi tak szybko i skutecznie podnieść mi ciśnienia jak Wielka Matka. Bywa, że mam ochotę ją rozszarpać, wytrząsnąć z niej całe to nieprzemyślenie, ten głuchy głos ludu, który powtarza bezmyślnie jak echo, choć przecież nie jest ani głupia, ani niezdolna do refleksji własnej.

Ostatnio siedzimy między drugim a ciastkiem, w najgorszej możliwej konfiguracji, to znaczy ja podminowana czymśtam, ona wygłaszająca bez związku cudze sądy o świecie. A że na wieś wszelkiej maści oburzenia dochodzą z opóźnieniem, zanim zdążyłam się zorientować, wzięłyśmy kurs na Dubaj. Pozwalam jej przez trzy i pół minuty mylić koprofilię z koprofagią (ja z tych, wiecie, co nie musieli pytać wikipedii), w czwartej nie dzierżę.

– Mamo, a co, na miłość boską, cię – a tym bardziej mnie – obchodzi,jak jedna z drugą dorosła baba zarabia na torebki?

– A bo jasne, a bo ty najmądrzejsza jesteś, razem z tym bratem twoim [ostateczny argument]! Ale zobaczyłabyś, jakbyś śpiewała, jakby to o twoje dziecko chodziło!

Ciastko staje mi w gardle, liofilizowana kofeina nie pomaga. Oddech. Nenufar. Nie warto. Nie ma sensu. Jak to jest zrobione. Uśmiechnięta Różdżka na okładce Pani, policzkowana radośnie i metodycznie przez Drugą. Pac pac, nenufar, nie miej litości, córeczko.

Wyłączam fonię, automatycznie wczuwam się w siebie pytająco, jak zawsze, gdy pada sakramentalne „ale jakby to o twoje dziecko/męża/ojca chodziło”. To moja ślepa plamka, defekt – ja NAPRAWDĘ nie wiem, co wtedy. Gdyby chodziło w sensie. Co się zmieni.

Mam Przyjaciela, z tych rzadkich okazów, co i przy ciele, i przy jaźni. Pałam do niego miłością niepytającą. Kiedyś na imprezie złapałam go całującego się z tępą laską X, podczas gdy Y, może i nie mniej tępa, ale za to jego własna, leżała martwa dwa metry dalej. Czy przestałam go kochać? Nie. Czy przez to, że go kocham, pospolite ciulstwo, którego się dopuścił, przestało być ciulstwem? Wysublimowało się choć trochę? No przecież nijak.

No chyba że to chodzi o Granicę Dobra i Zła. Kiedy wróciliśmy z wystawy von Hagensa, dyskutowaliśmy z moim teściem – który nie wyobraża sobie iść na nią ze względów pryncypialnych –  o tym, co można, a czego nie. Dla mnie, jeśli dwie strony dobrowolnie się na coś godzą, mnie nic do tego. Czyli co, jeśli ktoś chce być masochistą i znajdzie sobie kogoś o upodobaniach sadystycznych, to uważasz, że należy im na to pozwolić?  Moje natychmiastowe, zaskoczone, najokrąglejsze nooo-o [a-co-ja-mam-do-pozwalania] trochę zbiło go z pantałyku. Dla niego to było nie do pomyślenia. Nie bo coś. Bo po prostu. Szanuję to, tak samo jak szanuję ludzi, którzy zachowują dziewictwo do ślubu. Nie każę nikomu żyć w moim świecie, jeśli tylko koniecznie nie chce, żebym żyła w jego.

Patrzę więc z ukosa na matkę, czy w niej może ten Dubaj dotyka świętej ostateczności. A gdzie tam. O soczystą plotę chodzi, taką nieprzyzwoitą, mówioną szeptem. Włączam fonię. Przez mać moją przepływa właśnie jak przez sito o za dużych oczkach źle udawane zaskoczenie, że te panienki, co się półgołe na zdjęciach w necie wyginają, wykorzystując swoje jędrne pięć minut, tak naprawdę wyginają się gołe też. I nie tylko. I kasę czeszą, że huhu, ale nie mówią potem, skąd ją mają.

– Ja bym cię chyba zabiła. Albo siebie.

I po co to mówisz, mamo? Przecież zdajesz sobie sprawę równie dobrze, jak ja, że byś nie zabiła. Że jakbyś się już naklęła, nadarła i napłakała, to zapytałabyś, jak się zabezpieczam przed pobiciem, gdzie chodzę do lekarza i czy odkładam na później, bo ponoć się zarabia dużo, ale raczej krótko. Jestem o tym przekonana, bo jesteśmy z tej samej gliny. Zrobiłybyśmy tak nie dlatego, że jesteśmy nowocześnie tolerancyjne i bezbrzeżnie wspierające. My po prostu obie wiemy, że koniec końców to nie jest nasza dupa.

Ludzie hodują sobie dzieci w różnych celach i z różnymi założeniami. Moje podstawowe jest takie, że pewnego dnia wezmą za siebie odpowiedzialność.

I że ja im na to, chcą nie chcąc, pozwolę.

TSM

10 uwag do wpisu “O mojej córce dziwce.

  1. Tekst fajny i przyznaję skłaniający do przemyślenia pewnych rzeczy.
    Ale… no właśnie – zasada „chcącemu nie dzieje się krzywda” jest fajna. Tylko czy naprawdę nie ma żadnej granicy? Co z tym kanibalem w Niemczech? Niby wszyscy się zgodzili, ale zostało złamane prawo. No i Twój poprzedni wpis – ktoś jest sobie takim homo sovieticusem, to czemu go szarpać notkami na blogu? 😉
    I jeszcze jedno – nie bardzo wiem o co chodziło Wielkiej Matce, o to że ktoś z modelek robi niemodelki czy że w taki sposób? Bo w tym pierwszym przypadku to ja jednak rozumiem. Skąd wiemy jak to wygląda od środka – czy one faktycznie chciały, a jeśli mówiły nawet że chciały to czy „agencja modelek” nie wywierała nacisków. Za dużo „ale” jak dla mnie w tej sprawie.
    No i na koniec – nie podoba mi się, że coraz bardziej boimy się mówić, że coś nam się nie podoba. Chodzi mi o zwykłe wyrażenie swojego zdania. Swego czasu z pewnej partii wyleciał poseł za tekst, że geje to nie, ale na lesbijki to by sobie popatrzył. I wprawdzie deklaracja chęci oglądania porno przez jakiegokolwiek posła jest dla mnie nie do zaakcpetowania, ale nie rozumiem dlaczego wywalono go za seksizm! To co? Gdyby powiedział lubię WSZYSTKIE rodzaje porno to by go po głowie poklepali? To już nie ma mi się prawa nic nie podobać? A nawet jeśli to nie wolno mi się o tym zająknąć bo? Bo ktoś poczuje się urażony?
    Jakby nie patrzeć to jednak w tej kwestii wolałbym zasadę „Rób co chcesz, ale nie oczekuj że się nie wypowiem”. Bo mogę.

    • Więc tak.

      Co do granicy, myślałam nad tym przy okazji tego Hagensa. Nie wiem, o co chodzi z kanibalem w Niemczech, ale wtedy doszłam właśnie do tej pary: człowieka X, co całe życie marzy, żeby być zjedzonym i człowieka Y, który śni po nocach, że kogoś zjada. W pierwszym odruchu wzdrygnęłam się: o, więc to tu. W drugim… nie wiem. Kwestia otwarta, jak w przypadku ludzi, którzy uważają, że ich noga nie jest ich i spędzają lata na poszukiwaniu lekarza, który by ją usunął. Niby ich noga ich sprawa, ale jednak coś mi nie gra.

      Nigdy nie skojarzyłabym tego wpisu z „Co z tą Polską?”, ale jak się zastanowię, to w sumie w całej internetowej gównoburzy wokół Dubaju najbardziej irytowało mnie dokładnie to samo, co u tych dziadów. Ci nie mogą nic w tym kraju, bo system, banki, Tusk i zły bioprąd, te to biedne sierotki nieświadome, bo pewnie patologia w domu, zły wpływ koleżanek z podstawówki, no i w ogóle media fałszują obraz. Gdybym z góry rozgrzeszała wszystkie przyszłe błędy moich dzieci tylko i wyłącznie moimi błędami wychowawczymi, czyimś zgubnym oddziaływaniem i niefartownymi czasami, to bym sobie w ogóle dzieci nie robiła. Nie ma domów idealnych, każdy reaguje z otoczeniem i zawsze są jakieś czasy. Gdzieś musi być ten pierwiastek wzięcia dupy w troki, gdzieś trzeba położyć linię demarkacyjną między rozumieniem przyczyn a wiecznym usprawiedliwianiem (nie)działań.

      Wielkiej Matce o nic nie chodziło, tu jest ból. Ona często działa jak echo, powtarza frazy.

      O, ja nie tylko mam zamiar się wypowiadać, ja dopuszczam możliwość, że coś będzie mi się tak bardzo nie podobać, że nie będę w stanie patrzeć na moje dzieci 🙂 O tu jest: https://takasobiematka.wordpress.com/2014/10/23/pierwszy-najwiekszy-strach/ Umówmy się – bycie damą do towarzystwa arabskiego szejka nie jest wymarzoną karierą dla niczyjej córki. Co nie zmienia faktu, że gdyby Druga jako dorosła kobieta rzeczywiście postanowiła w życiu iść aż tak bardzo na skróty, to ja nie będę miała nic do gadania. Nie można być czyjąś moralnością. Do mojej będzie należało co najwyżej zastanowienie się, czy przyjąć zaproszenie na egzotyczne wakacje matki z córką, mając świadomość, jak na nie zarobiła.

      • (Czasami nie mogę się przelogowac w Twoich komentarzach na moje konto w g+)
        (A w ogóle to ciekawe bo jesteś jedną z nielicznych osób, z którymi nie mam ochoty się kłócić w Internetach;) )
        Otóż to! Nie chodzi mi właśnie to postępowanie jak ten Turek z Monachium (czy z jakiś innych Niemiec) co zadźgał córkę nożem bo żyła nie tak jak przykazuje Koran, tylko o kwestię tego „Jest dorosła robi po swojemu i co dalej”. Terlikowscy pisali kiedyś, że córkę lesbijkę zaproszą na Wigilię ale bez partnerki. Przyznam szczerze, że podoba mi się takie postawienie sprawy – rób co chcesz, ale nie oczekuj że ja to zaakceptuję.
        I na koniec jeszcze co do ciała i własności – tak mi sie wydaje, że zgodnie z definicją własności to wedle polskiego prawa ciało się do niej nie zalicza. Bo własność zakłada też możliwość zniszczenia – jeśli zadeklarujesz że rozbijesz telewizor siekierą, to pewnie nikt nie zareaguje. Ale zadeklaruj, że łykniesz prochy i zaraz będzie karetka pod domem.

  2. A ja się zgadzam. Co tam sobie ktoś robi po swojemu, mnie też mało interesuje o ile nie macha mi tym przed nosem, kiedy tego nie chcę. Grafi zero- odnosząc się do Twojego komenta. Granice jakieś mam i uważam, że każdy taką swoją ma. Co nie znaczy, że jeśli moja jest – o tu- to Twoja, nie może być- o tam. Są rzeczy nieakceptowalne dla mnie jak np pedofilia. Jednak nie krzyczę, że bym mu ch…urwała. Raczej pochylam się nad krzywdą dziecka i mówię, że Pana trzeba leczyć. Wyznaję zasadę, że każdemu należy się szacunek, co nie znaczy, że nie wyrażę konstruktywnie swojego zdania jeśli coś mnie uwiera czy po prostu mam ochotę. Jednak wiem, że czasem też po prostu szkoda sił na przerzucanie się argumentami, bo do niektórych nie trafia. Wtedy przyjmuję postawę „ok, mam inne zdanie. Koniec”

  3. Są rodzice, którzy może by nie zabili, ale na przykład odcięli się zupełnie. Z różnych względów. To tak co do koprokwestii 😉

    A co do drugiej kwestii, ważniejszej przecież – też nie rozumiem narzucania innym własnego światopoglądu. Skoro żyję wg pewnych zasad, w które wierzę, dlaczego miałabym wymagać od wszystkich wkoło, żeby te zasady respektowali? Co mi do ich zasad, czy im do moich? Mogę z nimi rozmawiać, ale nie mam prawa narzucać.

    • Ja akurat z owym zjawiskiem „dubajskim” nie mam nic wspólnego, ale parę spraw w moim życiu mojej rodzicielce nie odpowiadało. I to ja musiałem odciąć się grubą kreską, żeby mi tego własnego światopoglądu nie narzucała. Co gorsze – to mnie cała rodzina uważa, za tego złego. Oni mi mogą, ale ja im już nie. Ludzie potrafią być paskudnymi hipokrytami.

  4. Rozmowy z matkami bywają ciężkie. A najgorzej jest wtedy, kiedy różnica jest nie tylko pokoleniowa ale tez i mentalna. Ta pierwsza to właściwie nic, da się przeskoczyć. Ale za to ta druga. Hm. Wiem coś o tym. Moja żona i jej matką mają zupełnie inne poglądy, jedna drugiej słuchac nie może, a ja przyglądam sie z boku i widzę w czym problem, ale strach się wtedy odzywać.

Dodaj odpowiedź do Dariusz Anuluj pisanie odpowiedzi