Krok.

To było bardzo dawno temu, nawet pory roku nie pamiętam, ale śniegu nie było. Stoję przed przejściem dla pieszych, obok mnie kobieta, w paltocie jakimś, więc pewnie jesień. Albo wczesna wiosna. Auta jadą i jadą, jestem zakochana lub właśnie się odkochuję, albo przetrawiam trzeciego sortu poezję, albo zbawiam świat gdzieś z Ho! w tle – grunt, że dopiero po jakimś czasie zauważam, że laska, o którą się opiera, jest biała. Pytam, czy nie pomóc, w końcu przeprowadzanie ślepych staruszek na pasach to klasyka gatunku. A chętnie. No to już. Okazuje się, że nie bardzo wiem, co robić, ale co tam, chojraczę, w końcu ja jestem ta fajna, a ona ta biedna. Zabieram się trochę jak pies do jeża, w końcu niezdarnie chwytam za dłoń (pani Ewa-od-maluchów, co mnie kiedyś do pary przyganiała, byłaby ze mnie dumna). Kobieta śmieje się łagodnie, w głos – mało jest rzeczy bardziej creepy niż śmiech niewidomych, zawsze wyglądają, jakby się do boga śmiali, nie do ciebie.

Słoneczko, to się nie tak robi.

Każe mi się chwycić za usztywnione przedramię, mocno, na całej długości. Układa się chwilę w moich rękach jak w łupkach, po czym daje znak – idziemy. Nie wiem, czy to na jej komendę, ale w końcu zatrzymuje nam się jakiś volksvagen. Robię krok i natychmiast rozumiem – ona ze sposobu, w jaki napinam mięśnie, wnioskuje, co zrobię za chwilę: w którą stronę skręcę, czy przyspieszę, kiedy zacznę pokonywać przeszkodę. Stapia się z moim ruchem, właściwie nie muszę nic mówić. Rozchodzimy się zaraz po drugiej stronie ulicy; po podziękowaniach idzie pewnie, mnie nagle jakby czegoś brakowało.

——————————————-

Dziś odbieram Pierwszego z przedszkola. Wygłupia się, łazi po krawężnikach. Nagle ni z tego ni z owego wgapia się we mnie łapczywie i ściska jakoś tak kurczowo, czuję to w gardle.

Mamusiu, chwyć mnie, tak, żebym ja nie upadłem.

Widzę ją.

To znaczy jak, Synku? Pokaż mi, jak będzie najlepiej, dobrze?

Naucz mnie.

TSM

13 uwag do wpisu “Krok.

  1. tekst bardzo, bardzo! w punkt (jak zazwyczaj). czy mi się zdało, czy słyszę nową nutę? i za panią Krawczak dziękuję (nie znałam tego tekstu).nie skumałam jednak dobrze, czy jesteś po jej, czy przeciwnej stronie barykady.

  2. creepy to jest to, że wczoraj byłam na „niewidzialnej wystawie”(http://niewidzialna.pl/), a Ty mi tu dziś poniekąd o byciu niewidomym. Może nie w znaczeniu dosłownym, ale jednak.
    Creepy też jest to, że tak sobie rozkminiałam wracając do domu jak to jest żyć w ciemności lub z inną ułomnością, oczywiście w kontekście córki. I o tym, że nie mówi, że może będzie niemową, a ona mi się w głos zaśmiała po powrocie do domu.

    • Mnie od tamtego spotkania zawsze dobija (wcześniej tego nie widziałam), kiedy widzę w autobusie kogoś o kulach na przykład, komu ktoś chce pomóc, ale po ludzku nie wie jak, a ten mu nie powie, bo się wstydzi, bo przecież jak to, bo nie, a tamten nie zapyta, bo się wstydzi, bo przecież jak to, bo powinien. I w powietrzu zostaje niezręczność i gorycz, z obu stron. Ciężko jest od razu zorientować się, że to potrzebujący pomocy wie najlepiej, co mu dobrze zrobi, bo ten fakt jest oczywisty tylko dla tych, którzy jakoś oswoili swoją słabość, żyją z nią, a nie mimo niej, jak tamta kobieta. Pod tym względem chyba łatwiej mają niepełnosprawne dzieci niż nagle okulali życiowo dorośli.

      E. ci wszystko pokaże, tak jak mi Pierwszy. Czymkolwiek by to wszystko nie było.

  3. Zawsze przypomina mi się, jak głupio mi było, gdy ja i niewidomy kolega chcieliśmy się przywitać uściskiem ręki i nie trafiliśmy na swoje dłonie. On – bo nie widział, ja – bo nie zdałam sobie z tego sprawy, że przecież, by złapać za rękę, trzeba ją widzieć.

  4. Niby to „nic takiego”, pomóc przejść drugiej osobie przez ulicę. Kursów specjalnych chyba nie robią, człowiek „na chłopski rozum” chce pomóc, a jak przyjdzie co do czego to się okazuje, że jakaś gapa się w nas odzywa i włącza się obawa przed tym by niczego nie zrobić źle, by nie urazić owej osoby. Czasem „proste” nie jest takie proste jakby mogło się wydawać 🙂

  5. Tekst ważny i potrzebny! Bardzo. Miałem kiedyś podobną sytuację, zupełnie nie wiedziałem jak powinienem się zachować przeprowadzając niewidomą czy też niedowidzącą osobę przez pasy. Odruchowo brałem więc za rękę i prawie wręcz ciągnąłem za sobą. A to trzeba inaczej. Jak równy z równym. Jakby ta osoba stała się częścią naszego organizmu, to bardzo pomaga.

  6. Witam
    Nigdy nie wiadomo jak nas postrzegają, czasami ludzie niewidomi mogą pomyśleć, że robimy to dla nich z litości i nie wiadomo jak zareagują. Czasami mogą się uśmiechnąć a czasami delikatnie dać nam znać, żebyśmy się nie użalali nad mini. Zazwyczaj to wbrew pozorom to weseli i uśmiechnięci ludzie mimo swojej choroby.

  7. Dobre jest to, że mimo okoliczności, które dziś zamotały się gdzieś pod obrus, na stoliku zostawiłaś torcik z wisienką.
    Wydaje mi się, że takie chwile jak ta z laseczką zapamiętuje się tym bardziej, gdy ucząc się nie wyrzucasz z głowy i radosci i niezręczności początków nauki. Ale mogę się mylić.
    Sama mam gdzieś w okolicy kucyka fakt, że kilka razy życie pozbawiło mnie czasowo samodzielności. Może dzięki temu większym uchem słucham syna. Prowadzi mnie póki co jak Maserak 😉

    Nie wiem czy przerwa doktoratem spowodowana, ale nie odmówię sobie trzymania kciuków za to, byś wysyłała w świat czasem choć po kilka literek. Znaczy do nas tu, o.
    😉

Dodaj odpowiedź do Rafał Anuluj pisanie odpowiedzi